Prawdziwa historia o jamnikach
Artykuły

Prawdziwa historia o jamnikach

„Krewni zasugerowali: czy nie lepiej poddać się eutanazji. Ale Gerda była taka młoda…

Gerda była pierwsza. I to był pochopny zakup: dzieci namówiły mnie, żebym dał im psa na Nowy Rok. Wzięliśmy ją od znajomego córki, psa kolegi z klasy, który „przywiózł” szczenięta. Była bez rodowodu. Ogólnie rzecz biorąc, Gerda jest fenotypem jamnika.

Co to znaczy? Oznacza to, że pies z wyglądu przypomina rasę, ale bez dokumentów nie można udowodnić jego „czystości”. Każde pokolenie można mieszać z każdym.

Mieszkamy poza miastem, w prywatnym domu. Terytorium jest ogrodzone, a pies zawsze był pozostawiony sam sobie. Do pewnego momentu nikt z nas specjalnie nie zawracał sobie głowy szczególną opieką nad nią, spacerami, karmieniem. Aż pojawiły się kłopoty. Pewnego dnia pies stracił łapy. A życie się zmieniło. Wszyscy mają. 

Gdyby nie szczególne okoliczności, drugi, a tym bardziej trzeci zwierzak nigdy by nie wystartował

Drugiego, a tym bardziej trzeciego psa, nigdy wcześniej bym nie wziął. Ale Gerda była tak smutna, kiedy była chora, że ​​chciałem ją czymś pocieszyć. Wydawało mi się, że lepiej będzie się bawiła w towarzystwie psiego przyjaciela.

Bałem się już wziąć podatek od reklamy. Kiedy Gerda zachorowała, przeczytała tak dużo literatury na temat rasy. Okazuje się, że dyskopatia, podobnie jak padaczka, jest chorobą dziedziczną u jamników. Absolutnie wszystkie psy tej rasy są na nie podatne, jeśli nie są odpowiednio pielęgnowane. Bardziej prawdopodobne jest, że choroba objawi się, jeśli pies pochodzi z ulicy lub z Metysów. Mimo to chciałem się upewnić i szukałem psa z dokumentami. Nie mogłem w kółko nadepnąć na te same grabie. W moskiewskich hodowlach szczenięta były bardzo drogie i przekraczały nasze ówczesne możliwości: na leczenie Gerdy wydano dużo pieniędzy. Ale regularnie przeglądałem prywatne ogłoszenia na różnych forach. I pewnego dnia natrafiłam na jedną rzecz – że ze względów rodzinnych daje się jamnika szorstkowłosego. Zobaczyłem na zdjęciu psa, pomyślałem: kundel kundel. Moim skromnym zdaniem szorstkowłosy wcale nie wygląda jak jamnik. Nigdy wcześniej nie spotkałem takich psów. Przekupił mnie fakt, że w ogłoszeniu podano, że pies ma międzynarodowy rodowód.

Mimo wymówek męża pojechałam pod wskazany adres tylko po to, żeby obejrzeć psa. Przyjechałem: okolica jest stara, dom to Chruszczow, mieszkanie jest malutkie, jednopokojowe, na piątym piętrze. Wchodzę: a spod wózka na korytarzu patrzy na mnie dwoje przerażonych oczu. Jamnik jest taki nieszczęśliwy, chudy, przestraszony. Jak mogłem odejść? Gospodyni usprawiedliwiała się: kupili szczeniaka, gdy była jeszcze w ciąży, a potem – dziecko, nieprzespane noce, problemy z mlekiem… Ręce w ogóle nie sięgają do psa.

Okazało się, że jamnik ma na imię Julia. Tu, jak sądzę, jest znak: mój imiennik. Jestem za psem i szybciej wróciłam do domu. Pies oczywiście miał traumę psychiczną. Nie było wątpliwości, że biedak był bity. Była tak przerażona, bała się wszystkiego, że nie mogła nawet wziąć tego w ramiona: Julia wkurzyła się ze strachu. Wydawało się, że na początku nawet nie spała, była cała spięta. Mniej więcej miesiąc później mój mąż mówi do mnie: „Patrz, Juliet weszła na sofę, śpi!” I odetchnęliśmy z ulgą: przyzwyczajamy się do tego. Poprzedni właściciele nigdy do nas nie dzwonili, nie pytali o los psa. My też się z nimi nie kontaktowaliśmy. Ale znalazłam hodowcę jamników szorstkowłosych z jego hodowli i wzięłam Julię. Przyznał, że śledzi losy szczeniąt. Bardzo martwiłam się o małą. Poprosił nawet o zwrócenie mu psa, zaproponował zwrot pieniędzy. Nie zgodzili się, ale zamieścili ogłoszenie w Internecie i sprzedali dziecko za „trzy kopiejki”. Najwyraźniej był to mój pies.

Trzeci jamnik pojawił się przypadkiem. Mąż żartował: jest gładkowłosy, jest szorstkowłosy, ale nie ma długowłosego. Nie prędzej powiedziane niż zrobione. Kiedyś w sieciach społecznościowych, w grupie pomagającej jamnikom, ludzie prosili o pilny odbiór 3-miesięcznego szczeniaka, bo. Dziecko miało straszną alergię na wełnę. Nawet nie wiedziałem, co to jest pies. Zabrał ją na chwilę, za prześwietlenie. Okazało się, że jest to szczeniak z rodowodem z jednej z najsłynniejszych hodowli na Białorusi. Moje dziewczyny są spokojne co do szczeniąt (kiedyś brałam szczenięta na prześwietlenia, dopóki kuratorzy nie znajdą dla nich rodzin). I to zostało doskonale przyjęte, zaczęli kształcić. Gdy przyszedł czas na przywiązanie jej, jej mąż nie dał się na to nabrać.

Muszę przyznać, że Michi jest najbardziej bezproblemowa ze wszystkich. W domu nic nie obgryzałem: jeden gumowy pantofel się nie liczy. Podczas gdy były szczepione cały czas chodziła do pieluch, potem szybko przyzwyczaiła się do ulicy. Jest absolutnie nieagresywna, niekonfrontacyjna. Tyle, że w nieznanym środowisku jest to dla niej trochę trudne, przyzwyczaja się do tego przez długi czas.  

Postacie trzech jamników są bardzo różne

Nie chcę powiedzieć, że gładkowłose są poprawne, a długowłose są jakoś inne. Wszystkie psy są różne. Kiedy szukałam drugiego psa, dużo czytałam o rasie, kontaktowałam się z hodowcami. Wszyscy pisali do mnie o stabilności psychiki psów. Ciągle myślałem, co ma z tym wspólnego psychika? Okazuje się, że ten moment jest fundamentalny. W dobrych hodowlach psy są dziane tylko ze stabilną psychiką.

Sądząc po naszych jamnikach, najbardziej cholerycznym i pobudliwym psem jest Gerda, gładkowłosa. Szorstkowłosy – zabawne krasnale, spontaniczne, zabawne psy. Są doskonałymi myśliwymi, mają bardzo dobry chwyt: wyczuwają zarówno mysz, jak i ptaka. U długowłosych instynkt łowiecki śpi, ale w towarzystwie może też szczekać na potencjalną zdobycz. Nasza najmłodsza arystokratka, uparta, zna swoją wartość. Jest piękna, dumna i dość trudna i uparta w nauce.

Mistrzostwa w paczce – dla najstarszych

W naszej rodzinie Gerda jest najstarszym i najmądrzejszym psem. Za nią jest przywództwo. Nigdy nie wdaje się w konflikty. W ogóle jest sama, nawet na spacerze, ta dwójka biega, przewraca, a najstarsza ma zawsze swój program. Chodzi po wszystkich swoich miejscach, wąchając wszystko. Na naszym podwórku w zagrodach mieszkają jeszcze dwa duże kundle. Podejdzie do jednego, nauczy życia, potem drugiego.

Czy jamniki są łatwe w pielęgnacji?

Co dziwne, większość wełny pochodzi od psa o gładkiej sierści. Ona jest wszędzie. Taki krótki, grzebie w meblach, dywanach, ubraniach. Szczególnie w okresie linienia jest to trudne. I nie da się tego w żaden sposób rozczesać, chyba że zbierzesz sierść bezpośrednio od psa mokrą ręką. Ale to niewiele pomaga. Długie włosy są znacznie łatwiejsze. Można go rozczesać, zrolować, łatwiej zebrać długie włosy z podłogi czy kanapy. Jamniki szorstkowłose w ogóle nie linieją. Przycinanie dwa razy w roku – i to wszystko! 

Nieszczęście, które spotkało Gerdę, zmieniło całe moje życie

Gdyby Gerda nie zachorowała, nie zostałabym taką zapaloną miłośniczką psów, nie czytałabym literatury tematycznej, nie przyłączałabym się do grup społecznych. sieci pomocy zwierzętom, nie brałyby szczeniaków za prześwietlanie, nie dawały się ponieść gotowaniu i prawidłowemu żywieniu… Kłopoty wkradły się niespodziewanie i całkowicie wywróciły mój świat do góry nogami. Ale tak naprawdę nie byłam gotowa na utratę psa. Czekając na Gerdę u weterynarza. kliniki w pobliżu sali operacyjnej, zdałem sobie sprawę, jak bardzo się do niej przywiązałem i zakochałem.

A wszystko było tak: w piątek Gerda zaczęła kuleć, w sobotę rano upadła na łapy, w poniedziałek już nie chodziła. Jak i co się stało, nie wiem. Pies natychmiast przestał skakać po sofie, leżał i skomlał. Nie przywiązywaliśmy wagi, myśleliśmy: to minie. Kiedy dotarliśmy do kliniki, wszystko zaczęło się kręcić. Wiele skomplikowanych procedur, znieczulenia, badania, prześwietlenia, rezonans magnetyczny… Leczenie, rehabilitacja.

Zrozumiałam, że pies na zawsze pozostanie wyjątkowy. Poświęcenie jej opieki będzie wymagało wiele wysiłku i czasu. Gdybym wtedy pracował, musiałbym zrezygnować lub wziąć długi urlop. Mama i tata bardzo mi współczuli, wielokrotnie sugerowali: czy nie lepiej mnie uśpić. Jako argument podali: „Zastanów się, co będzie dalej?” Jeśli myślisz globalnie, zgadzam się: koszmar i horror. Ale jeśli powoli doświadczać każdego dnia i cieszyć się małymi zwycięstwami, to wydaje się, że jest to do zniesienia. Nie mogłem jej uśpić, Gerda była jeszcze taka młoda: miała tylko trzy i pół roku. Dzięki mężowi i siostrze zawsze mnie wspierali.

Cokolwiek zrobiliśmy, aby położyć psa na łapach. I hormony wstrzykiwano, masowano, zabrali na akupunkturę, a latem pływała w dmuchanym basenie… Zdecydowanie zrobiliśmy postęp: z psa, który nie wstawał, nie chodził, załatwiał się, Gerda stała się całkowicie niezależny pies. Długo zastanawiałam się nad wózkiem. Bali się, że się zrelaksuje i wcale nie będzie chodzić. Wyprowadzano ją na spacery co dwie i pół godziny przy pomocy specjalnych majtek podtrzymujących z paskami na szaliki. To na ulicy pies ożył, miała interes: albo zobaczy psa, potem pójdzie za ptakiem.

Ale chcieliśmy więcej i zdecydowaliśmy się na operację. Czego później żałowałem. Kolejne znieczulenie, ogromny szew, stres, szok… I znowu rehabilitacja. Gerda bardzo ciężko wyzdrowiała. Znowu zaczęła chodzić pod siebie, nie wstawała, powstały odleżyny, mięśnie tylnych łap całkowicie zanikły. Spaliśmy z nią w osobnym pokoju, żeby nikomu nie przeszkadzać. W nocy kilka razy wstawałem, przewracałem psa, bo. nie mogła się odwrócić. Znowu masaż, pływanie, trening…

Sześć miesięcy później pies wstał. Ona na pewno nie będzie taka sama. A jej chodzenie różni się od ruchów zdrowych ogonów. Ale ona chodzi!

Potem było więcej trudności, dyslokacji. I znowu operacja wszczepienia płytki podtrzymującej. I znowu regeneracja.

Na spacerze staram się być zawsze blisko Gerdy, wspieram ją, gdy upadnie. Kupiliśmy wózek inwalidzki. I to jest bardzo dobry sposób. 

 

Pies chodzi na 4 łapach, a spacerówka zabezpiecza przed upadkiem, wspiera plecy. Tak, o co chodzi – z wózkiem Gerda biegnie szybciej niż jej zdrowi koledzy. W domu nie nosimy tego urządzenia, ono porusza się, jak może, samodzielnie. Ostatnio bardzo mnie cieszy, coraz częściej wstaje, pewniej chodzi. Niedawno Gerdzie zamówiono drugi wózek, pierwszy, którym „podróżowała” od dwóch lat.  

Na wakacjach pracujemy na zmianę

Kiedy mieliśmy jednego psa, zostawiłam go mojej siostrze. Ale teraz nikt nie weźmie na siebie takiej odpowiedzialności za opiekę nad wyjątkowym psem. Tak, i nie zostawimy tego nikomu. Musimy pomóc jej dotrzeć tam, gdzie powinna. Rozumie, czego chce, ale nie może tego znieść. Jeśli Gerda czołga się lub wychodzi na korytarz, musisz ją natychmiast wyciągnąć. Czasami nie mamy czasu na wyjście, wtedy wszystko zostaje na podłodze w korytarzu. W nocy zdarzają się „chybienia”. My o tym wiemy, inni nie. Na wakacje oczywiście jedziemy, ale po kolei. W tym roku na przykład pojechałem z mężem i synem, a potem ja z córką.

Gerda i ja nawiązaliśmy szczególną więź podczas jej choroby. Ma do mnie zaufanie. Wie, że nikomu jej nie oddam, nie zdradzę. Czuje, kiedy właśnie wchodzę do wioski, w której mieszkamy. Czekając na mnie przy drzwiach lub wyglądając przez okno.

Wiele psów jest wspaniałych i trudnych

Najtrudniej jest wprowadzić do domu drugiego psa. A kiedy jest ich więcej niż jeden, nie ma znaczenia, ile. Oczywiście finansowo nie jest to łatwe. Każdy musi być utrzymany. Jamniki zdecydowanie lepiej się ze sobą bawią. Rzadko chodzimy na plac zabaw z innymi psami. Robię dla nich, co mogę. Nie możesz skakać nad głową. A teraz mam pracę i muszę zająć się nauką dzieci i obowiązkami domowymi. Nasze jamniki komunikują się ze sobą.

Zwracam też uwagę na kundle, są młode, psy muszą biegać. Wypuszczam z klatek 2 razy dziennie. Idą osobno: dzieci z dziećmi, duże z dużymi. I nie chodzi tu o agresję. Chciałyby razem pobiegać. Ale boję się kontuzji: jeden niezręczny ruch – i mam kolejny kręgosłup…

Jak zdrowe psy traktują chorego psa

Między dziewczynami wszystko w porządku. Gerda nie rozumie, że nie jest taka jak wszyscy. Jeśli musi biegać, robi to na wózku inwalidzkim. Nie czuje się gorsza, a inni traktują ją jak równą sobie. Co więcej, nie przyprowadziłem do nich Gerdy, ale przybyli na jej terytorium. Michigan był generalnie szczeniakiem.

Ale tego lata mieliśmy trudny przypadek. Wziąłem dorosłego psa, małego kundla, na prześwietlenie. Po 4 dniach zaczęły się straszne walki. A moje dziewczyny walczyły, Julia i Michi. To nigdy wcześniej się nie wydarzyło. Walczyli na śmierć i życie: najwyraźniej o uwagę właściciela. Gerda nie brała udziału w walkach: jest pewna mojej miłości.

Przede wszystkim oddałem kundla kustoszowi. Ale walki nie ustawały. Trzymałem je w różnych pokojach. Ponownie przeczytałem literaturę, zwróciłem się o pomoc do kynologów. Miesiąc później, pod moim ścisłym nadzorem, relacje Julii i Michigan wróciły do ​​normy. Cieszą się, że znów mają swoje towarzystwo.

Teraz wszystko jest jak dawniej: śmiało zostawiamy je same w domu, nikogo nigdzie nie zamykamy.

Indywidualne podejście do każdego z podatków

Nawiasem mówiąc, zajmuję się edukacją z każdą z dziewcząt osobno. Na spacerach trenujemy z najmłodszymi, jest najbardziej otwarta. Julię szkolę bardzo ostrożnie, dyskretnie, jakby przy okazji: od dzieciństwa była bardzo onieśmielona, ​​po raz kolejny staram się jej nie ranić komendami i okrzykami. Gerda jest mądrą dziewczyną, doskonale rozumie, z nią wszystko jest u nas wyjątkowe.

Rzeczywiście, trudno…

Często słyszę pytanie, czy trudno jest utrzymać tyle psów? To prawda, to trudne. I tak! Robię się zmęczony. Dlatego chcę dać radę tym osobom, które jeszcze zastanawiają się, czy wziąć drugiego czy trzeciego psa. Proszę o realistyczną ocenę swoich mocnych stron i możliwości. Dla kogoś łatwo i łatwo jest trzymać pięć psów, a dla kogoś to dużo.

Jeśli masz historie z życia ze zwierzakiem, wysłać je do nas i zostań współtwórcą WikiPet!

Dodaj komentarz