Żarty o weterynarzach
Artykuły

Żarty o weterynarzach

Jestem lekarzem weterynarii od 30 lat! Wow! 30 lat – w błoto!

  •  

Mężczyzna dzwoni do weterynarza, aby zobaczyć swojego pytona, a weterynarz słyszy szczekanie pytona! Weterynarz zachwycony – To bezprecedensowy przypadek – szczekający pyton! Za takie odkrycie być może dostanę Nagrodę Nobla! Mężczyzna: „Doktorze – może najpierw wyciągniemy jamnika, którego połknął?!

  •  

Lekarz przychodzi na wezwanie do chorego weterynarza. – Powiedz mi dokładnie, gdzie koncentruje się twój ból? „A tak przy okazji, nie pytam moich pacjentów, na co chorują” – odpowiada lekarz weterynarii. – Traktuję je bez zastrzeżeń! Wtedy lekarz zwraca się do żony weterynarza, podaje jej proszek i mówi: – Nakarm męża tym lekarstwem, a jeśli do rana nie pomoże, trzeba będzie go uśpić!

  •  

Pewien ambitny student, studiujący w szkole weterynaryjnej, dorabiał nocami jako wypychacz zwierząt (wypychacz). Po ukończeniu studiów zdecydował, że może połączyć te dwa zawody, poszerzając swoją działalność i tym samym podwajając swoje dochody. Otworzył swoją klinikę weterynaryjną i wywiesił na drzwiach napis: „Dr. Jones: Weterynarz i taksydermista – w ten czy inny sposób odzyskasz swojego zwierzaka!”

  •  

Latem w wiosce wypoczynkowej pies jednego z wczasowiczów został ranny w potyczce z jeżozwierzem. Mieszkaniec lata zwrócił się o pomoc do miejscowego lekarza weterynarii. „Twoje 100 dolarów” – powiedział weterynarz, udzielając niezbędnej pomocy. „Tak, zwariowałeś”, wykrzyknął mieszkaniec lata, „tyjesz tutaj, kiedy odpoczywamy!” Skorzystaj z tego, że nie ma gdzie skręcić!!! Ale co robisz zimą, kiedy nas nie ma? - Jak co?! Uprawiamy jeżozwierze…

  •  

Dwóch studentów weterynarii przyjechało do wioski na praktyki. Osiadłem. Są wezwani na farmę, aby zobaczyć chorą krowę. Jeden patrzy w pysk, a drugi pod ogon. Odbywa się następujący dialog: – Czy mnie widzisz? - NIE! - Ja też nie. A więc volvulusie.

  •  

Spotyka się dwóch mężczyzn. Jeden do drugiego: – Mój kot, no właśnie zadolbal!!! Podobnie jak March, krzyczy złym głosem. – I zabierz go do weterynarza. Na tym się rozstali. Rok później w jakiś sposób spotkali się ponownie. — Pamiętasz, jak radziłem ci zabrać kota do weterynarza? – Tak, zrobiłem… „To co, nie krzyczy teraz na twoją wiosnę?” – Nadal lubię krzyczeć. Teraz krzyczy: — Gdzie? Gdzie oni są? Gdzie-ee?!!!

  •  

Przychodzi mężczyzna do weterynarza – Na co narzekasz? - Na życie. – Ale ja nie jestem psychologiem, tylko weterynarzem. Więc życie jest jak pies.

  •  

— Halo, doktorze, obudź mi kota! - Lubię to? „Cóż, uśpiłeś go w zeszłym roku, teraz go obudź.

  •  

„Tnę koty. Możliwa kastracja. Zobaczymy jak to będzie."

Ogłoszenie w gazecie: „Klinika weterynaryjna „Kind Doctor Aibolit”: eutanazja, kremacja, usuwanie, kastracja, sterylizacja, przycinanie uszu i ogona, strzyżenie i usuwanie pazurów”. Zastanawiam się, co robi Zły Doktor Aibolit?

  •  

Dzwonię do weterynarza: – Teraz moja teściowa przyjedzie do ciebie ze starym psem. Dajesz jej zastrzyk z jakiejś najsilniejszej trucizny, żeby nie cierpiała i od razu umarła… Weterynarz: Czy pies znajdzie drogę do domu?

Dodaj komentarz