Nie wszyscy trenerzy są tacy sami…
psy

Nie wszyscy trenerzy są tacy sami…

Czasami nawet idealni właściciele mają trudności z wychowaniem i szkoleniem psów. Logicznym rozwiązaniem w tym przypadku jest skontaktowanie się z profesjonalistą – coachem lub instruktorem. Jednak dobry właściciel różni się od niezbyt dobrego tym, że starannie wybiera, komu powierzyć swojego ukochanego zwierzaka. Ponieważ nie wszyscy trenerzy są tacy sami.

Na zdjęciu tzw. „psi tłumacz” Caesar Millan i psy, które wyraźnie czują się niekomfortowo. Zdjęcie: cnn.com

Weźmy na przykład jedną osobę, o której słyszał chyba każdy miłośnik psów. To „psi tłumacz” Caesar Millan, gwiazda kanału National Geographic. Jednak ci, którzy ufają tej osobie lub jej wyznawcy swoich psów, a także skupiają się na jego radach, często spotykają się z pogłębieniem problemów psychicznych zwierzaka i pojawieniem się problemów fizjologicznych. I bardzo łatwo to wytłumaczyć.

Brak wiedzy trenera 

Faktem jest, że Caesar Millan to człowiek bez wykształcenia z zakresu kynologii czy zoopsychologii, a metody, którymi się posługuje, opierają się na przestarzałej wiedzy i, delikatnie mówiąc, mało humanitarne.

Jednym z mitów, który tak pilnie kultywuje i podtrzymuje Caesar Millan, jest mit „dominacji”, że właściciel z pewnością musi być przywódcą i tłumić w psie chęć przejęcia przewodnictwa.

Zasada ta opierała się jednak na obserwacjach, jak nieznane sobie wilki umieszczano w zupełnie nienaturalnych warunkach, na niezwykle ograniczonym terytorium i przy braku zasobów. Już w 1999 roku (!) doktor nauk biologicznych L. David Mech udowodnił, że teoria dominacji nie ma podstaw. To nie zdarza się w normalnym stadzie wilków.

Nie powstrzymuje to jednak niektórych trenerów od przekładania relacji tych nieszczęsnych, zamkniętych w klatkach, losowo wybranych wilków (które można porównać jedynie do więzienia o zaostrzonym rygorze) na relację psa z właścicielem.

Jest to błędne przekonanie, które w dalszym ciągu jest kosztowne dla ogromnej liczby psów cierpiących na chroniczny stres wynikający z niewłaściwego, nieludzkiego traktowania ze strony właścicieli. W rezultacie na przykład nieszkodliwy dwumiesięczny szczeniak lub dobroduszny drwal labrador, którym nie wyjaśniono zasad zachowania, jest torturowany i torturowany.

Czy metody Zaklinacza Psów są szkodliwe?

Gdyby ten „tłumacz” lub jego naśladowcy w ogóle zadali sobie trud przeczytania wyników nowszych badań, mogliby się wstydzić. Ale oni tego nie potrzebują. „Dominacja” to wygodny mit, który przenosi odpowiedzialność za „niepowodzenia” w budowaniu relacji wyłącznie na psa i pozwala się na tym zrewanżować.

Jednocześnie – co najgorsze – wszelkie sygnały od psa są całkowicie ignorowane, nie bierze się pod uwagę jego mowy ciała. Zwierzęta są długo i pilnie prowokowane do „złego” zachowania, a następnie potwornie je „koryguje”.

Ponadto nie bierze się pod uwagę indywidualności psa, a także faktu, że wiele problemów behawioralnych ma związek z problemami zdrowotnymi lub niewłaściwą pielęgnacją.

Nieludzkie metody 

Metod „nauczania” Cezara Millana i jego naśladowców nie można nazwać humanitarnymi. To zastraszanie poprzez przyjmowanie groźnych pozycji, ciosy, duszenie, szarpanie smyczą, stosowanie uścisków duszących i rygorystycznych obroży, „zamach stanu alfa”, chwytanie za kłąb – cały arsenał, który słusznie powinien zostać przekazany do Muzeum Inkwizycji zwierząt i zapomniany jak zły sen…

A kiedy psy wykazują skrajny stres, nazywa się to albo oznaką dominacji (jeśli nieszczęsne stworzenie nadal jest na nogach), albo relaksacją (jeśli nie jest już na nogach).

Pytanie, jak pies będzie postrzegał właściciela stosując takie metody, czy będzie mu ufać i z przyjemnością z nim współpracowała, wydaje się mało interesujące dla takich trenerów. Ale właśnie w takiej sytuacji zdesperowany pies, wyczerpawszy wszystkie sposoby pokojowego negocjowania, albo zachoruje z powodu chronicznego stresu, albo podejmuje desperacki krok – okazuje agresję. Z desperacji, a nie dlatego, że zdecydowała się objąć tron.

Kara może mieć skutek tymczasowy – gdy pies zostanie zastraszony i zdemoralizowany. Ma to jednak bardzo nieprzyjemne konsekwencje. Ale „tu i teraz” może wyglądać efektownie, co zniewala ignorantów i niechętnych zagłębianiu się w psychologię właścicieli zwierząt domowych.

Tak, oczywiście, czasem słyszy się sformułowania typu „zaspokajanie potrzeb psa”, ale jak one się mają do faktu, że nieszczęsne zwierzę jest torturowane? Czy pies naprawdę tego potrzebuje? Czy ona jest masochistką?

Zdjęcie: google.ru

Piszę o Caesarze Millanie, ponieważ jest on najdobitniejszym przykładem trenera, który nie jest użyteczny, ale szkodliwy. Na szczęście dla psów żyjących w krajach Europy Zachodniej takie metody nie są tam honorowane i można za taką pracę narobić sporo kłopotów. Metody takie ostro skrytykowały tak znani trenerzy i psychologowie zwierząt, jak Anne Lill Kvam, Turid Rugos, Barry Eaton, Anders Hallgren, Patricia McConnell i inni.

Przecież dzisiaj istnieje alternatywa dla okrucieństwa. Pies może (i powinien) być wychowywany i szkolony bez przemocy oraz radzić sobie z problemami behawioralnymi w humanitarny sposób. Ale oczywiście nie daje to natychmiastowych rezultatów i wymaga cierpliwości i czasu. Chociaż wynik jest tego wart.

Jakich metod nie można stosować w edukacji i szkoleniu psów

Jest świetny sposób, aby zrozumieć, czy masz do czynienia z kompetentnym trenerem, czy z takim, którego wiedza na temat zachowania i psychologii psów jest przestarzała kilkadziesiąt lat.

Jeśli trener będzie stosował poniższe metody nauczania posłuszeństwa, trening z nim nie przyniesie korzyści (przynajmniej na dłuższą metę):

  1. Zadawanie bólu psu (bicie, szczypanie itp.)
  2. Amunicja nieludzka (ścisła obroża – metalowa z kolcami w środku, pętla, obroża przeciwporażeniowa).
  3. Pozbawienie jedzenia, wody i spacerów.
  4. Ryba na smyczy.
  5. Przewroty alfa (rzuty alfa), szarpanie, chwytanie za lufę.
  6. Długotrwała izolacja psa.
  7. Intensywne ćwiczenia, aby „uspokajać” psa („dobry pies to zmęczony pies”).

Niestety, na naszym terenie tacy „tłumacze” mają wielu zwolenników, którzy potrafią nawet ukryć się za znakiem „bezkonfliktowej” edukacji. 

Dlatego odpowiedzialność za wybór osoby, która może (lub nie może) zostać dopuszczona do psa, spoczywa wyłącznie na właścicielu. W końcu musi żyć z tym psem.

Zdjęcie: grunge.com/33255/reasons-never-listen-dog-whisperer

Dodaj komentarz