„”Odleciał, ale obiecał wrócić”. Historia powrotu papugi Paszki”
Czasami historie o utracie i uratowaniu zwierzaka są tak niesamowite, że aż trudno w nie uwierzyć. Historia papugi nierozłączki Pashka to tylko jedna z nich.
Paszka zaginęła 22 stycznia. Zbyt ciekawska papuga usiadła na kurtce właściciela, zupełnie nieświadoma tego, że za kilka minut będzie na zewnątrz w ujemnych temperaturach.
Z kolei właściciel nie zauważył nieważkości Paszki na jego plecach dokładnie do momentu, gdy wyfrunął na ulicę, przestraszony nieznanym otoczeniem.
Potem zaczął się film akcji: papuga to szybki ptak i trzeba jej szybko szukać, żeby wieczorem nie wylądowała w innym miejscu. Niestety, ciągłe poszukiwania, które trwały 4 godziny, nie przyniosły sukcesu.
Do wieczora wszystkie wejścia na bulwar Szewczenki w Mińsku, rodzinnej ulicy Paszki, były oblepione ogłoszeniami o jego zniknięciu, a właścicielom pozostało tylko posłusznie czekać.
Warto zauważyć, że nigdy nie należy zaniedbywać tak potężnego narzędzia, jakim jest poczta pantoflowa. W końcu pomogło znaleźć papugę.
Następnego ranka przyjaciółka pani zmarłej papugi, stojąc w sklepie zoologicznym, podzieliła się smutną wiadomością o zaginionej papudze, nie mając nadziei na jakąkolwiek odpowiedź. Ale przez przypadek w kolejce stał jej dziadek, który usłyszał, że dwie nieznane dziewczyny znalazły jakąś papugę.
Wiadomość ta została natychmiast przekazana właścicielowi papugi i po kilku godzinach nie było ani jednej tablicy z ogłoszeniami pozostawionymi bez sprawdzenia, jednak nic nie udało się znaleźć. Ale znowu los w jakiś cudowny sposób zainterweniował, bo okazało się, że dziewczyny, które znalazły papugę, zostawiły ogłoszenie. Jeden. Tuż przy wejściu, gdzie mieszka przyjaciel właściciela.
Ponieważ kontakty dziewczyn były na ogłoszeniu, kontakt z nimi nie był trudny. Okazało się, że dziewczynki zauważyły dziecko na przystanku autobusowym, zamarzniętego gołąbka siedzącego na ziemi, otoczonego zupełnie nieprzyjaznymi wronami.
Dziewczyny siłą uwolniły papugę, zawinęły ją w chustę i zabrały do swojego domu w Sosnach.
Po poznaniu dokładnego adresu gospodyni udała się po nieszczęsnego podróżnika. Co zaskakujące, latanie w zimnie w najmniejszym stopniu nie wpłynęło na zdrowie Paszki. Nie stracił energii, pozostając tym samym wesołym lotnikiem.
Oto taka niesamowita historia papugi Paszki, po przeczytaniu której możemy wyciągnąć dwa wnioski: zawsze sprawdzaj swoje ubranie przed wyjściem i nigdy nie zaniedbuj ustnie przekazywanych informacji.
Wszystkie zdjęcia: z osobistego archiwum Aleksandry Jurowej, właścicielki papugi Paszki.możesz również być zainteresowany:Trzy szczęśliwe historie z Cane Corso«