„Kto potrzebuje mojej starzejącej się, nierasowej wiejskiej księżniczki?”
Artykuły

„Kto potrzebuje mojej starzejącej się, nierasowej wiejskiej księżniczki?”

Historia-wspomnienie właścicielki o wiernym czworonożnym przyjacielu, którego wraz z mężem przewieźli kiedyś ze wsi do miasta.

Ta historia ma około 20 lat. Któregoś razu razem z dziećmi i wnukami odwiedziliśmy na wsi krewnych męża.

Psy na łańcuchu w budce są dość powszechne we wsi. Zaskakującym byłoby nie zobaczyć takich strażników ulicznych w domach lokalnych mieszkańców.

Odkąd pamiętam, brat mojego męża nigdy nie miał mniej niż dwa psy. Jeden zawsze pilnuje kurnika, drugi znajduje się przy wejściu do gospodarstwa. podwórko, trzecie – przy garażu. To prawda, Tuziki, Tobiki, Sharik zmieniają się tak często…

Podczas naszej wizyty szczególnie zapadł nam w pamięć jeden pies: mały, puszysty, szary Zhulya.

Oczywiście nie było w niej szlacheckiej krwi, ale pies też nie nadawał się do życia na wsi. Była zbyt przestraszona i nieszczęśliwa. Jej budka znajdowała się na samym przejściu – od bramkowej części działki do gospodarstwa domowego. dziedziniec. Nie raz pies został popchnięty butem w bok. Bez powodu… Po prostu przechodziłem obok.

I jak Julie zareagowała na uczucie! Wydawało się, że wszystko zamarło, a nawet przestało oddychać. Byłem zdumiony: pies (a według właścicieli miała wtedy około 2 lat) nie znał dotyku człowieka. Oprócz kopnięć oczywiście, gdy ją odpychali, wpędzali ją do budki.

Ja sam urodziłem się na wsi. A na naszym podwórku mieszkały psy, koty biegały swobodnie. Jednak zawsze znalazło się dobre słowo dla zwierząt, które przez wiele lat wiernie służyło rodzinie. Pamiętam, że zarówno mama, jak i tata, przynosząc jedzenie, rozmawiali z psami, głaskali je. Mieliśmy psa pirata. Uwielbiał być drapany za uchem. Poczuł się urażony, gdy właściciele zapomnieli o jego zwyczaju. Mógł schować się w budce i nawet nie chciał jeść.

„Babciu, weźmy Julię”

Kiedy już mieli wychodzić, wnuczka wzięła mnie na stronę i zaczęła namawiać: „Babciu, spójrz, jaki dobry pies, a jak tu źle. Weźmy to! Ty i twój dziadek będziecie się przy niej lepiej bawić.

Tym razem wyjechaliśmy bez Julie. Ale pies zapadł się w duszę. Cały czas myślałem jak ona się czuje, czy żyje…

Wnuczka, która była wtedy z nami na wakacjach, nie pozwoliła nam zapomnieć o Żuli. Nie mogąc znieść tej perswazji, ponownie udaliśmy się do wioski. Zhulya, jakby wiedziała, że ​​​​przyszliśmy po nią. Z niepozornej, „uciskanej” istoty zamieniła się w pogodną, ​​niespokojną kłębek szczęścia.

W drodze do domu poczułem ciepło jej małego, drżącego ciałka. I dlatego było mi jej szkoda. Do łez!

Transformacja w księżniczkę

W domu oczywiście pierwsze co zrobiliśmy to nakarmiliśmy nowego członka rodziny, zbudowaliśmy dla niej domek, w którym mogła się ukryć (w końcu przez prawie dwa lata przyzwyczaiła się do życia w budce).

Kiedy kąpałem Julie, po prostu wybuchnąłem płaczem. Sierść psa – puszysta, obszerna – ukrywała szczupłość. A Julia była tak chuda, że ​​można było dotknąć jej żeber palcami i policzyć każde z nich.

Julie stała się naszym outletem

Mój mąż i ja bardzo szybko przyzwyczailiśmy się do Zhuli. Jest mądra, była cudownym psem: nie aroganckim, posłusznym, oddanym.

Szczególnie mój mąż lubił z nią zadzierać. Uczył Julii poleceń. Choć mieszkamy w parterowym domu z ogrodzonym terenem, Valery dwa razy dziennie wychodził ze swoim pupilem na długie spacery. Obciął jej włosy, uczesał je. I rozpieszczony… Pozwolił mi nawet spać na kanapie obok siebie.

Kiedy zmarł jej mąż, Zhulya bardzo tęskniła za domem. Ale na tej sofie, gdzie ona i właścicielka spędzały razem tyle czasu, siedząc wygodnie przed telewizorem, już nigdy więcej nie podskoczyła. Nawet jeśli nie miała na to pozwolenia.

Świetny przyjaciel i towarzysz 

Julie doskonale mnie rozumiała. Nigdy nie sądziłam, że psy mogą być tak inteligentne. Kiedy dzieci dorastały, mieliśmy psy – zarówno Rudego, jak i Tuzika oraz śnieżnobiałą piękność Wiewiórkę. Ale z żadnym innym psem nie miałem takiego zrozumienia jak z Zhulyą.

Juliet była do mnie bardzo przywiązana. Na wsi np. gdy poszedłem do sąsiada, pies mógł przyjść do mnie po śladach. Siedziała i czekała pod drzwiami. Gdy mnie nie było na dłużej, zabierała moje buty do swojej pościeli na werandzie, kładła się na niej i było jej smutno.

Byli ludzie, których Zhulya strasznie nie lubił. Jak to mówią, nie mogłem znieść ducha. Zawsze spokojny i spokojny pies szczekał i spieszył się tak bardzo, że nieproszeni goście i próg domu nie mogli przekroczyć. Raz nawet ugryzłem sąsiada na wsi.

Zaniepokoiło mnie takie zachowanie psa, dało mi do myślenia: czy niektórzy ludzie przychodzą z dobrymi myślami i intencjami.

Jules rozpoznawała i kochała wszystkich. Nigdy nie gryzł, nigdy nie uśmiechał się do żadnego z wnuków, a potem prawnuków. Mój najmłodszy syn mieszka z rodziną na przedmieściach. Kiedy przyjechałem do Mińska i po raz pierwszy spotkałem psa, nawet na niego nie szczekała. Poczułem się mój.

A jej głos był czysty i donośny. Dobrze poinformowany o przybyciu obcych osób.

Podczas spotkania z pierwszym właścicielem Zhulya udawała, że ​​go nie poznaje   

Na daczy obchodzono 70. urodziny męża. Zebrali się wszyscy jego bracia, siostry i siostrzeńcy. Wśród gości był Iwan, od którego zabraliśmy Zhulyę.

Oczywiście pies natychmiast go rozpoznał. Ale bez względu na to, jak Iwan nazywał Julię, bez względu na to, jakie słodycze zwabił, pies udawał, że go nie zauważa. Dlatego nigdy do niego nie podeszła. I wyzywająco usiadła u stóp swojej najlepszej przyjaciółki, troskliwej i kochającej właścicielki – bohaterki dnia. Być może właśnie wtedy czuła się najbezpieczniej.

Cieszę się, że ją mam

Opieka nad wioskową księżniczką była łatwa. Nie była kapryśna. Lata życia w mieście jej nie zepsuły. Wydaje się, że pies zawsze pamiętał, skąd został zabrany, od jakiego życia został uratowany. I była mu za to wdzięczna.

Julia dała nam wiele miłych chwil.

Opieka nad psem była dla mnie trudna. Oczywiście widziałem, jak znikała. Wydawało się, że zrozumiała, że ​​nadszedł czas (Julia mieszkała z nami ponad 10 lat), ale mimo to miała nadzieję: nadal będzie żyła. Ale z drugiej strony martwiłam się: kto będzie potrzebował mojej starzejącej się, niekrewnej, wiejskiej księżniczki, jeśli coś mi się stanie…

Wszystkie zdjęcia: z osobistego archiwum Evgenii Nemogay.Jeśli masz historie z życia ze zwierzakiem, wysłać je do nas i zostań współtwórcą WikiPet!

Dodaj komentarz