Martwe dzieci u świnek morskich
Gryzonie

Martwe dzieci u świnek morskich

Z taką sytuacją można spotkać się dość często. Czasami cały potomstwo rodzi się martwe, mimo że młode są duże i w pełni rozwinięte. Zwykle przebywają jeszcze w błonach płodu, gdzie umierają w wyniku uduszenia, gdyż samica nie jest w stanie ich odpowiednio wypuścić i polizać. Zdarza się to dość często w przypadku samic, które po raz pierwszy zostają matkami z powodu braku doświadczenia i zwykle nie ma problemów z kolejnym potomstwem.

Jeżeli jednak problem się powtórzy, takiej samicy nie należy wykorzystywać do rozrodu, gdyż brak instynktu macierzyńskiego może zostać odziedziczony przez młode, którym uda się przeżyć. Śmierci szczeniąt można zapobiec, jeśli właściciel świnki uważnie obserwuje proces porodu. W takim przypadku, jeśli kobieta nie uszkodzi błon płodowych noworodków, zawsze możesz jej pomóc, minimalizując w ten sposób sam problem (patrz artykuł „Komplikacje po porodzie”) 

Miot urodzony zbyt wcześnie najczęściej jest już martwy lub umrze wkrótce po urodzeniu, ponieważ płuca młodych nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Te prosięta są bardzo małe, mają białe pazury oraz bardzo krótką i cienką sierść (jeśli występuje).

Kiedy dwie samice trzymane są razem, narodziny jednej loszki mogą wywołać narodziny drugiej, ponieważ druga samica pomoże pierwszej oczyścić i polizać młode. Jeśli w tym czasie termin porodu drugiej samicy jeszcze nie nadszedł, może urodzić przedwcześnie, a młode nie będą mogły przeżyć. Obserwowałem to zjawisko bardzo często i dlatego przestałem trzymać razem dwie ciężarne samice.

Jeśli ciężarna samica zachoruje na jakąkolwiek chorobę, młode mogą umrzeć jeszcze w łonie matki. Na przykład toksemia lub choroba Sellnicka są często przyczyną takich przypadków. Jeśli samica urodzi, może przeżyć, ale najczęściej umiera w ciągu dwóch dni. 

Dość często po urodzeniu można stwierdzić, że jedno lub więcej młodych nie żyje. Jeżeli potomstwo jest duże, młode może rodzić się w bardzo krótkich odstępach czasu. Kobieta, która wcześniej nie rodziła, może być tak zdezorientowana, że ​​nie będzie w stanie polizać jednego lub więcej dzieci, w wyniku czego zostaną znalezione martwe w nienaruszonej błonie płodowej lub martwe z zimna, jeśli matka nie suszy i nie opiekuje się tak dużą liczbą dzieci.

W miotach liczących pięć lub więcej prosiąt bardzo często zdarza się, że jedno lub dwa z nich są martwe. Powszechnie wiadomo, że po długich i skomplikowanych porodach często rodzą się martwe dzieci. Bardzo duże dzieci mogą również urodzić się martwe z powodu braku tlenu podczas długotrwałego porodu. 

Pomimo tego, że prawie wszystkie dzieci rodzą się z głową, niektóre mogą wystąpić z łupem. Podczas porodu nie stanowi to żadnego problemu, jednakże po porodzie samica instynktownie zaczyna przegryzać błonę od samego końca, który wychodzi jako pierwszy, w związku z czym główka pozostanie w błonie płodu. Jeśli dziecko będzie silne i zdrowe, zacznie rozpaczliwie kręcić się po klatce i piszczeć, wtedy matka wkrótce zauważy swój błąd, ale mniej żywotne prosięta najprawdopodobniej umrą. Ponownie takiej śmierci można uniknąć tylko wtedy, gdy właściciel jest obecny przy porodzie i ściśle monitoruje proces. 

Jak wspomniano powyżej, bardzo trudno jest zapobiec narodzinom martwych dzieci, jeśli proces ten nie jest ściśle i stale monitorowany. Każdy, kto hoduje świnie, wkrótce zrozumie i zaakceptuje fakt, że pewien procent młodych zostanie utracony przed lub w trakcie porodu. Odsetek ten może się różnić w zależności od rasy i jeśli prowadzona jest rejestracja, można go obliczyć dla każdej rasy. W tym przypadku można zaobserwować, czy współczynnik ten z jakiegoś powodu wzrasta, np. w wyniku zakażenia pasożytami (świerzbem Selnicka) we wczesnym stadium. Chorobę tę wywołuje świerzbowiec Trixacarus caviae, który pasożytuje na skórze. Objawy to silny świąd, drapanie skóry, wypadanie włosów, w wyniku silnego swędzenia mogą pojawić się rany. Patogen przenosi się poprzez bezpośredni kontakt chorego zwierzęcia ze zdrowym, rzadziej poprzez przedmioty pielęgnacyjne. Kleszcze rozmnażając się składają jaja odporne na czynniki środowiskowe i stanowią czynnik rozprzestrzeniania się infekcji. Roztocza żyjące poza żywicielem nie żyją długo. Same roztocza są bardzo małe i widoczne tylko pod mikroskopem. Do leczenia stosuje się konwencjonalne środki roztoczobójcze, na przykład iwermektynę (bardzo ostrożnie).

Wspomniano także o cechach macierzyńskich kobiet. Charakterystyczne jest, że choć niektóre loszki nigdy nie rodzą martwych dzieci, inne mają je w każdym miocie. Na przykład w Danii niektóre rasy świń satynowych (Satyna) wyróżniają się bardzo biednymi matkami. 

Cechy matczyne są z pewnością dziedziczne, dlatego należy podkreślić wykorzystanie dobrych matek do hodowli, aby uniknąć problemu martwo urodzonych młodych. 

Ogólny dobry stan zdrowia stada to kolejny klucz do sukcesu, gdyż tylko samice w dobrej kondycji, bez nadwagi, mogą bez problemów i komplikacji dać potomstwo. Wysokiej jakości dieta jest koniecznością, a aby odnieść sukces w hodowli loszek, wymagana jest dieta bogata w witaminę C. 

Ostatnią rzeczą, o której chcę wspomnieć, jest to, że moim zdaniem podczas porodu samicę należy trzymać w spokoju. Oczywiście wszystko zależy od konkretnej rasy, ponieważ mogą występować znaczne różnice w charakterach zwierząt, ale moje świnie czują się komfortowo i zrelaksowane, gdy są same podczas porodu. Wręcz przeciwnie, samica rodząca w towarzystwie jest bardzo często zdezorientowana, zwłaszcza jeśli towarzyszem jest samiec, który może rozpocząć zaloty już w chwili porodu. Efektem jest większy odsetek martwo urodzonych dzieci, ponieważ matka nie uwalnia ich z błon płodowych. Jestem pewien, że znajdą się osoby, które nie zgodzą się ze mną w tej kwestii. Byłabym bardzo wdzięczna za informację czy warto trzymać suczkę podczas porodu sama czy w towarzystwie. 

Reakcja czytelnika na artykuł o martwo urodzonych dzieciach.

Jestem wdzięczny Jane Kinsley i pani C. R. Holmes za ich odpowiedzi. Obydwa opowiadają się za trzymaniem samic oddzielnie od reszty stada. 

Jane Kinsley pisze: „Całkowicie się z Tobą zgadzam w tej kwestii, że nie należy trzymać razem dwóch kobiet, które wkrótce zostaną matkami. Zrobiłem to tylko raz i straciłem oba lęgi. Teraz trzymam samice w specjalnej klatce „dla rodzących”, z oddzielającą je siatką – dzięki temu czują jakieś towarzystwo, ale nie mogą sobie przeszkadzać ani w żaden sposób szkodzić sobie.

Co za świetny pomysł!

Jane kontynuuje: „Jeśli chodzi o trzymanie samców z samicami, sytuacja jest zróżnicowana. Niektóre z moich samców nie mają zielonego pojęcia o wychowaniu młodych i biegają po klatce, co stanowi utrapienie w chodzeniu ”(Niestety wielu „mężczyzn” zachowuje się w ten sam sposób). „Sadzę je na krótko przed porodem. Mam kilku samców, którzy wręcz przeciwnie, stanowią wzorzec ojcostwa, więc po prostu obserwuję, co dzieje się po drugiej stronie klatki, a potem pozwalam młodym się do nich przytulać. Cóż, przynajmniej próbowałeś. To, czy mężczyzna jest dobrym ojcem, można ustalić metodą prób i błędów (podobnie jak w przypadku ludzi, prawda).

Na końcu listu Jane Kinsley opowiada o bardzo wyjątkowym samcu o imieniu Gip (Gip – słowo „świnia” (świnia, prosię), pisane od tyłu), jest on najbardziej troskliwym ojcem ze wszystkich i nigdy nie próbuje kojarzyć się z samicą, dopóki nie przestanie karmić potomstwa (w rzeczywistości jest to po prostu wyjątkowy samiec, jakim mógłby być, gdyby był mężczyzną).

Pani CR Holmes jest nieco zdziwiona koniecznością trzymania świń osobno, ponieważ mogą one zapomnieć o sobie i zacząć walczyć i walczyć, gdy zostaną ponownie złożone. Szczerze mówiąc nie spotkałam się z tym, bo zawsze starałam się wykształcić u świń dobre zachowania społeczne, czyli nauczyć je żyć ze sobą, niezależnie od wieku. A może podział sieci zaproponowany przez Jane Kinsley mógłby zapobiec takim zdarzeniom? 

© Mette Lybek Ruelokke

Oryginalny artykuł znajduje się pod adresem http://www.oginet.com/Cavies/cvstillb.htm.

© Tłumaczenie: Elena Lyubimtseva 

Z taką sytuacją można spotkać się dość często. Czasami cały potomstwo rodzi się martwe, mimo że młode są duże i w pełni rozwinięte. Zwykle przebywają jeszcze w błonach płodu, gdzie umierają w wyniku uduszenia, gdyż samica nie jest w stanie ich odpowiednio wypuścić i polizać. Zdarza się to dość często w przypadku samic, które po raz pierwszy zostają matkami z powodu braku doświadczenia i zwykle nie ma problemów z kolejnym potomstwem.

Jeżeli jednak problem się powtórzy, takiej samicy nie należy wykorzystywać do rozrodu, gdyż brak instynktu macierzyńskiego może zostać odziedziczony przez młode, którym uda się przeżyć. Śmierci szczeniąt można zapobiec, jeśli właściciel świnki uważnie obserwuje proces porodu. W takim przypadku, jeśli kobieta nie uszkodzi błon płodowych noworodków, zawsze możesz jej pomóc, minimalizując w ten sposób sam problem (patrz artykuł „Komplikacje po porodzie”) 

Miot urodzony zbyt wcześnie najczęściej jest już martwy lub umrze wkrótce po urodzeniu, ponieważ płuca młodych nie są jeszcze w pełni rozwinięte. Te prosięta są bardzo małe, mają białe pazury oraz bardzo krótką i cienką sierść (jeśli występuje).

Kiedy dwie samice trzymane są razem, narodziny jednej loszki mogą wywołać narodziny drugiej, ponieważ druga samica pomoże pierwszej oczyścić i polizać młode. Jeśli w tym czasie termin porodu drugiej samicy jeszcze nie nadszedł, może urodzić przedwcześnie, a młode nie będą mogły przeżyć. Obserwowałem to zjawisko bardzo często i dlatego przestałem trzymać razem dwie ciężarne samice.

Jeśli ciężarna samica zachoruje na jakąkolwiek chorobę, młode mogą umrzeć jeszcze w łonie matki. Na przykład toksemia lub choroba Sellnicka są często przyczyną takich przypadków. Jeśli samica urodzi, może przeżyć, ale najczęściej umiera w ciągu dwóch dni. 

Dość często po urodzeniu można stwierdzić, że jedno lub więcej młodych nie żyje. Jeżeli potomstwo jest duże, młode może rodzić się w bardzo krótkich odstępach czasu. Kobieta, która wcześniej nie rodziła, może być tak zdezorientowana, że ​​nie będzie w stanie polizać jednego lub więcej dzieci, w wyniku czego zostaną znalezione martwe w nienaruszonej błonie płodowej lub martwe z zimna, jeśli matka nie suszy i nie opiekuje się tak dużą liczbą dzieci.

W miotach liczących pięć lub więcej prosiąt bardzo często zdarza się, że jedno lub dwa z nich są martwe. Powszechnie wiadomo, że po długich i skomplikowanych porodach często rodzą się martwe dzieci. Bardzo duże dzieci mogą również urodzić się martwe z powodu braku tlenu podczas długotrwałego porodu. 

Pomimo tego, że prawie wszystkie dzieci rodzą się z głową, niektóre mogą wystąpić z łupem. Podczas porodu nie stanowi to żadnego problemu, jednakże po porodzie samica instynktownie zaczyna przegryzać błonę od samego końca, który wychodzi jako pierwszy, w związku z czym główka pozostanie w błonie płodu. Jeśli dziecko będzie silne i zdrowe, zacznie rozpaczliwie kręcić się po klatce i piszczeć, wtedy matka wkrótce zauważy swój błąd, ale mniej żywotne prosięta najprawdopodobniej umrą. Ponownie takiej śmierci można uniknąć tylko wtedy, gdy właściciel jest obecny przy porodzie i ściśle monitoruje proces. 

Jak wspomniano powyżej, bardzo trudno jest zapobiec narodzinom martwych dzieci, jeśli proces ten nie jest ściśle i stale monitorowany. Każdy, kto hoduje świnie, wkrótce zrozumie i zaakceptuje fakt, że pewien procent młodych zostanie utracony przed lub w trakcie porodu. Odsetek ten może się różnić w zależności od rasy i jeśli prowadzona jest rejestracja, można go obliczyć dla każdej rasy. W tym przypadku można zaobserwować, czy współczynnik ten z jakiegoś powodu wzrasta, np. w wyniku zakażenia pasożytami (świerzbem Selnicka) we wczesnym stadium. Chorobę tę wywołuje świerzbowiec Trixacarus caviae, który pasożytuje na skórze. Objawy to silny świąd, drapanie skóry, wypadanie włosów, w wyniku silnego swędzenia mogą pojawić się rany. Patogen przenosi się poprzez bezpośredni kontakt chorego zwierzęcia ze zdrowym, rzadziej poprzez przedmioty pielęgnacyjne. Kleszcze rozmnażając się składają jaja odporne na czynniki środowiskowe i stanowią czynnik rozprzestrzeniania się infekcji. Roztocza żyjące poza żywicielem nie żyją długo. Same roztocza są bardzo małe i widoczne tylko pod mikroskopem. Do leczenia stosuje się konwencjonalne środki roztoczobójcze, na przykład iwermektynę (bardzo ostrożnie).

Wspomniano także o cechach macierzyńskich kobiet. Charakterystyczne jest, że choć niektóre loszki nigdy nie rodzą martwych dzieci, inne mają je w każdym miocie. Na przykład w Danii niektóre rasy świń satynowych (Satyna) wyróżniają się bardzo biednymi matkami. 

Cechy matczyne są z pewnością dziedziczne, dlatego należy podkreślić wykorzystanie dobrych matek do hodowli, aby uniknąć problemu martwo urodzonych młodych. 

Ogólny dobry stan zdrowia stada to kolejny klucz do sukcesu, gdyż tylko samice w dobrej kondycji, bez nadwagi, mogą bez problemów i komplikacji dać potomstwo. Wysokiej jakości dieta jest koniecznością, a aby odnieść sukces w hodowli loszek, wymagana jest dieta bogata w witaminę C. 

Ostatnią rzeczą, o której chcę wspomnieć, jest to, że moim zdaniem podczas porodu samicę należy trzymać w spokoju. Oczywiście wszystko zależy od konkretnej rasy, ponieważ mogą występować znaczne różnice w charakterach zwierząt, ale moje świnie czują się komfortowo i zrelaksowane, gdy są same podczas porodu. Wręcz przeciwnie, samica rodząca w towarzystwie jest bardzo często zdezorientowana, zwłaszcza jeśli towarzyszem jest samiec, który może rozpocząć zaloty już w chwili porodu. Efektem jest większy odsetek martwo urodzonych dzieci, ponieważ matka nie uwalnia ich z błon płodowych. Jestem pewien, że znajdą się osoby, które nie zgodzą się ze mną w tej kwestii. Byłabym bardzo wdzięczna za informację czy warto trzymać suczkę podczas porodu sama czy w towarzystwie. 

Reakcja czytelnika na artykuł o martwo urodzonych dzieciach.

Jestem wdzięczny Jane Kinsley i pani C. R. Holmes za ich odpowiedzi. Obydwa opowiadają się za trzymaniem samic oddzielnie od reszty stada. 

Jane Kinsley pisze: „Całkowicie się z Tobą zgadzam w tej kwestii, że nie należy trzymać razem dwóch kobiet, które wkrótce zostaną matkami. Zrobiłem to tylko raz i straciłem oba lęgi. Teraz trzymam samice w specjalnej klatce „dla rodzących”, z oddzielającą je siatką – dzięki temu czują jakieś towarzystwo, ale nie mogą sobie przeszkadzać ani w żaden sposób szkodzić sobie.

Co za świetny pomysł!

Jane kontynuuje: „Jeśli chodzi o trzymanie samców z samicami, sytuacja jest zróżnicowana. Niektóre z moich samców nie mają zielonego pojęcia o wychowaniu młodych i biegają po klatce, co stanowi utrapienie w chodzeniu ”(Niestety wielu „mężczyzn” zachowuje się w ten sam sposób). „Sadzę je na krótko przed porodem. Mam kilku samców, którzy wręcz przeciwnie, stanowią wzorzec ojcostwa, więc po prostu obserwuję, co dzieje się po drugiej stronie klatki, a potem pozwalam młodym się do nich przytulać. Cóż, przynajmniej próbowałeś. To, czy mężczyzna jest dobrym ojcem, można ustalić metodą prób i błędów (podobnie jak w przypadku ludzi, prawda).

Na końcu listu Jane Kinsley opowiada o bardzo wyjątkowym samcu o imieniu Gip (Gip – słowo „świnia” (świnia, prosię), pisane od tyłu), jest on najbardziej troskliwym ojcem ze wszystkich i nigdy nie próbuje kojarzyć się z samicą, dopóki nie przestanie karmić potomstwa (w rzeczywistości jest to po prostu wyjątkowy samiec, jakim mógłby być, gdyby był mężczyzną).

Pani CR Holmes jest nieco zdziwiona koniecznością trzymania świń osobno, ponieważ mogą one zapomnieć o sobie i zacząć walczyć i walczyć, gdy zostaną ponownie złożone. Szczerze mówiąc nie spotkałam się z tym, bo zawsze starałam się wykształcić u świń dobre zachowania społeczne, czyli nauczyć je żyć ze sobą, niezależnie od wieku. A może podział sieci zaproponowany przez Jane Kinsley mógłby zapobiec takim zdarzeniom? 

© Mette Lybek Ruelokke

Oryginalny artykuł znajduje się pod adresem http://www.oginet.com/Cavies/cvstillb.htm.

© Tłumaczenie: Elena Lyubimtseva 

Dodaj komentarz