Bożena i Tutsi
Od dawna marzyłem o kocie. Postanowiliśmy więc po prostu zacząć szukać. Perska najwyraźniej nie miała na to ochoty, ale mąż namówił ją, żeby spojrzała.
Przybyłem i zakochałem się w wielkich oczach. Nasza Tootsie sama nas wybrała, wskoczyła mi w ramiona i zasnęła.
A rok później urodziła się Bożena. Co więcej, Tootsie „wykluła” ją w dosłownym tego słowa znaczeniu – cały czas leżała na moim podbrzuszu, gdy Bożena była w brzuszku. Po pojawieniu się Bożeny nadal ją chroniła.
Kiedy spałam z małą Bożeną na piersi, Tootsie zawsze przychodziła i kładła się obok mnie (a nasz kot nie jest oswojony – rzadko chodzi na rękach). Kiedy Bożena płakała, podeszła do mnie, przytuliła mnie do nogi i zaczęła gryźć.
Teraz, gdy Bożena podrosła, kot traktuje ją jak małą dziewczynkę. Nigdy nie wypuści pazurów, nie ugryzie. A jeśli Bożena całkowicie będzie przeszkadzać, protekcjonalnie po królewsku odejdzie na bok.